Już trzy tygodnie temu szukaliśmy na kampinoskich ścieżkach oznak jesieni, która teraz zadomowiła się na dobre. Tegoroczny 51. Złaz Kampinoski odbył się 4 października 2015 roku, czyli o kilka niezłych stopni Celsjusza wcześniej niż zazwyczaj. Złaz najbardziej kolorowo prezentował się na znaczku, w rzeczywistości zaś zdecydowanie towarzyszył wszystkim klimat letni, pogoda dopisała – słoneczna, ciepła, spacerowa. Dopisali też liczni uczestnicy Złazu – zarówno Ci, którzy w jednostkach zorganizowanych postanowili zaatakować ognisko-ześrodkowanie (dziękujemy przewodnikom!), jak i wolni strzelcy, którzy własnymi ścieżkami dotarli na miejsce. Złaz to spokojny, niedzielny czas – rozmowa, kiełbaska z ogniska. Bliżej wieczora bardziej romantyczne klimaty, czyli śpiewanie przy dźwiękach gitar (dziękujemy grajkom!) i ziemniaki z popiołu. Myślę, że dość wyjątkowym wydarzeniem było zawiązanie się sekcji night-frisbee, która próbowała opatentować rolę folii aluminiowej dla widzenia krążka po ciemku. O wynikach eksperymentu słuch zaginął, może i lepiej. Liczymy jednak na kolejne treningi!
Przez cały czas trwania ogniska nosiłam ze sobą torbę pełną znaczków (projekt: Aga Szu). Ich ilość malała, aż w końcu w zupełnie niespodziewanym momencie wręczyłam Krzyśkowi ostatni, wiedząc, że paru ostatnich zbłąkanych nie dostanie takiego cuda. To podkreśla, jak duży w tym roku był Złaz – około 90 osób postanowiło zajrzeć na polanę Opaleń! Szczególnie zaskoczeni mogli być Ci, którzy pamiętali rękawiczki, czapki i dreszcze z poprzednich edycji. Może cieplejszy termin to dobra myśl? Impreza miała wymiar wielopokoleniowy – od ekipy blachowanej w ’69 po najmłodsze latorośle eskapebe-rodziców. (Jest wśród nich nawet Ogniskowy, zuch chłopak, pozdrowienia! :) ). Wszystkie dzieci, które poruszały się chociaż trochę autonomicznie, zdradzały dryg przejęty od rodziców, między innymi w niestrudzonym rzucaniu kłód do ogniska lub znikaniu w cieniu drzew po zmroku.
Zostaliśmy długo, śpiewając na koniec rosyjskie piosenki i stwierdzając zgodnie, że trzeba się spotkać znów, na śpiewanki, na pogodę, na las i – moja osobista nadzieja – na night-frisbee, następnym razem sprawdzimy światełka.
Specjalne podziękowania należą się:
Kasi Pszonce – głównej organizatorce, która załatwiła wszystkie formalności i reprezentacyjnie, z rodziną, otwierała spotkanie
Kubie Organowi – za pomoc w ogarnianiu ogniska i pokaz męskiego piłowania drewna wraz z Dariuszem "Misterem" Gatkowskim
Ryśkowi Bachowskiemu, Kamili Wachnickiej, Mateuszowi Piotrowskiemu oraz Ewie i Bartkowi Kobierzyńskim – za trasy i przyprowadzenie tak wielu uczestników
Mojemu Tacie – za pomoc logistyczną i pierwsze dźwięki gitary
To był bardzo miły dzień. Dzięki wszystkim za obecność :)
Jeśli ktoś ma zdjęcia i chciałby się podzielić, to prosimy o przesłanie ich na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. z dopiskiem Harski, umieścimy je w galerii na stronie.
Sporządziła: Asia Borkowska
Fotogaleria (fot. Asia Borkowska):
międzypokoleniowa wymiana muzyczna
ciekawe potrawy
tematów wystarczyłoby do rana
inwazja kiełbasek!
SEKCJA FRISBEE, rozgrzewka za dnia
reprezentacja rodzinna
Staff organizatorski:
Kasia (ze wspierającą brygadą)
Asia